Efekty pomocy

Przez ten długi czas udało nam się pojechać na wiele turnusów. Na początku nie było łatwo, bo jeszcze nie miałam rozeznania, gdzie można było pojechać. A przede wszystkim za co - bo fundusze na ten cel miałam bardzo ograniczone. Potem z czasem było już trochę lepiej. Nauczyłam się pozyskiwać pieniążki na ten cel, a i stałam się coraz bardziej zorientowana, co dla Oliwera byłoby dobre a co nie. Dzięki Waszemu przeogromnemu wsparciu finansowemu, mogłam pozwolić sobie na takie wyjazdy z synem.

Każdy z tych turnusów był dla nas inny. Jeden budujący nas wewnętrznie, że nie jest tak źle, że to właściwa droga, że Oliwer coś jednak potrafi, że dobrze się zachowuje, jest zadowolony i co najważniejsze - że się czegoś nauczył.

Inny z wątpliwościami i smutkami, dlaczego tak jest. Dlaczego on tak źle się zachowuje, przecież tak nie robił? Co robimy nie tak, że on nic nie che, nic mu nie pasuje, nic go nie interesuje. Ciągle nas atakuje, wszystko wymusza płaczem, piskiem i agresją. I ta jego być może myśl "gdzie ta matka znowu mnie przywiozła?".

I jeszcze inny turnus, gdzie myśleliśmy sobie, my rodzice: "Ale tu jest super! Ale świetne terapie! Coś nowego, coś innego. Jakie wspaniałe podejście terapeutów do dzieci, jakie interesujące zajęcia. Dzieciaki zadowolone, aż radość wypełnia serce. Miło nam, jak widzimy, gdy nasze pociechy z uśmiechem na twarzy maszerują z jednego gabinetu do drugiego. Aż chciałoby się mieć tych rehabilitantów tutaj blisko (np. w Cedyni), żeby można było skorzystać częściej z takich zajęć. Ale tak nie jest. Możemy sobie tylko pomarzyć.

Turnusy są bardzo drogie. Trzeba ciągle coś szukać, załatwiać, pisać, gdzieś i jakoś dojechać. Te dwutygodniowe przeważnie są bardzo daleko, z kolei te 5-tygodniowe bliżej, np. w Szczecinie, Policach lub Gorzowie. Ale zanim pojedziemy musimy załatwić wiele spraw. I tak jest gdy brakuje nam pełnej kwoty do danego turnusu. Jest wtedy dużo pisania do innych fundacji, które mogą nas wesprzeć finansowo. Potrzebne są jeszcze inne dokumenty i zaświadczenia. A tego wszystkiego jest naprawdę dużo. Ale czego się nie robi dla chorego dziecka? Nie poddajemy się, bo wiemy, że turnusy są bardzo ważne. Przez te wszystkie lata udało nam się pojechać do wielu miejsc. I tak byliśmy w:

Turnus rehabilitacyjny w Jarosławcu - październik 2006 r. - 2 tygodnie

Turnus w Stobnie - kwiecień 2009 r. - 2 tygodnie

Turnus stacjonarny w Warszawie - październik 2010 r. - tydzień

Gorzów Wielkopolski - styczeń 2011 r. - 5 dni - 2100 zł

Wałcz - marzec 2011 r. - 2 tygodnie - 6800 zł

Wałcz - październik 2011 r. - 2 tygodnie - 6800 zł


W 2014 r. mieliśmy w planach całkiem inny turnus. Otóż bardzo chcieliśmy pojechać na delfinoterapię, na Ukrainę (koszt ok. 8 tys.) Oliwer miał już nawet zakupioną specjalną piankę do pływania, ale w związku z panującą trudną sytuacją, nie udało nam się zorganizować tego wyjazdu do końca. Bardzo żałujemy, bo byłoby to coś nowego dla Oliwera.

Potem szukałam gdzie indziej i dowiedziałam się, że taką delfinoterapię organizują również w Turcji (koszt ok . 12 tys.). Jest to bardzo duża kwota. Zobaczymy. Może uda nam się zebrać takie pieniądze. Bardzo byśmy chcieli.