czwartek, 1 stycznia 2015

Turnus rehabilitacyjny w Jarosławcu - październik 2006 r.

To był nasz pierwszy turnus, Oliwer miał wtedy 3 latka. Jeszcze nie miałam pojęcia, jak taki turnus wygląda. Ten okazał się bardziej wypoczynkowy niż rehabilitacyjny. Oliwer miał zajęcia na sali gimnastycznej, hydromasaż, masaż klasyczny i artterapię. Przeważnie były to zajęcia grupowe a nie indywidualne.

Ogólnie? Wszystko było zaplanowane i zorganizowane. Tam gdzie mieszkaliśmy było bardzo czysto i ładnie urządzone, na terenie ośrodka także bardzo nam się podobało. Dużo spacerowaliśmy, bo pogoda nam dopisała. Ale jak dla mnie to za mało terapii. Teraz po latach, gdy mam już porównanie z innymi miejscami, to mogę to tak szczerze stwierdzić.

Ten turnus nie zakończył się dla nas pomyślnie, bo synek w ostatni dzień dostał wysokiej temperatury. Musieliśmy jechać do szpitala w Koszalinie. W wyniku tej gorączki dostał drgawek, lekarka wstępnie nawet podejrzewała, że to zapalenie opon mózgowych, potem jednak odrzuciła tą diagnozę. Po dokładnym zbadaniu wypuścili nas do domu, z zaleceniem, aby po powrocie zgłosić się do swojego lekarza rodzinnego.

Teraz, gdy Oliwer ma już 11 lat i gdy już tak dobrze zapoznałam się z chorobą syna, to wiem, że te drgawki to nic innego jak początek epilepsji. Wtedy jeszcze u syna nie zdiagnozowanej. Tak właśnie wyglądał nasz pierwszy turnus.